Rocznice


04 kwietnia 2019, 12:07

Zawsze chciałam obchodzić jakieś rocznicę, ale czy to źle? Nigdy nie miałam takiego dnia. Naszego dnia.

Zaczęliśmy być ze sobą i spotykać w nieokreślonym czasie. Poznaliśmy się na studiach, imprezy, uczelnia, potem akademik. Wszystko działo się w nieokreślonym czasie. Tak po prostu.
Daty pierwszej randki też nie mieliśmy. Bo nawet gdybym ja o niej pamiętała, on nie zwróciłby uwagi. Randka? Czasem się zdarzały, ale rzadko, bo zawsze był ktoś obok inny...rodzina, znajomi. Jeśli już były to najczęściej szybkie przy okazji czegoś innego. Ale żeby specjalnie? Żeby się wystroić i być tylko dla siebie? Można policzyć na palcach jednej ręki. Wiem smutne to. Próbowałam o tym rozmawiać, ale jak zwykle nieskutecznie, bo przecież wyolbrzymiam.
Jak już nie miałam tej naszej daty, tej tylko naszej to błagałam o walentynki, dzień kobiet i wszystkie inne święta. Zawsze słyszałam że to pogańskie święta, amerykańskie, że to wszystko pod publiczkę, że naoglądałam się telewizji, że jestem podatna na takie badziewie, i że tak naprawdę tego nie chce. Może i jestem, ale chciałam, pragnęłam mieć nasz dzień, naszą rocznicę. Coś szczególnego do nas obojga i tylko dla nas. Pragnęłam być tylko z nim i tylko dla niego tego dnia w 100%. Chciałam się wystroić, chciałam być dla niego seksowna. Chciałam by tego dnia patrzył tylko na mnie. Chciałam by mnie pożądał. Chciałam go uszczęśliwić, chciałam być po prostu tylko dla niego.
Chciałam celebrować walentynki, bo nie miałam daty pierwszej randki, bo nie miałam daty początku związku, bo nie miałam żadnej daty.

 

 

Strefą materialną były prezenty. Ja dawałam, nie oczekując nic w zamian, bo niby one nie są najważniejsze. To, że nie oczekiwałam nie znaczy, że nie chciałam. Chciałam bardzo. Chciałam, bo chciałam żeby to one były w zamian tą celebracją tych naszych pseudo rocznic. Chciałam, bo chciałam żeby były dane od serca, a nie z przymusu.  Chciałam, bo chciałam mieć cząstkę jego. Od niego. Chciałam i czasem dostawałam, a czasem nie, ale nie mówiłam nic. Nie naciskałam. Nie wiem z czego zbudowane jest serce, ale ono nadal czeka na obiecane prezenty, gdy głowa wmawia sobie, że już nie ma prawa. Głupie to.

Czy jeden dzień w roku to tak dużo na poświęcenie 100% uwagi dla siebie nawzajem?

Odpuszczałam, bo kochałam i kocham nadal, bo nie potrafię zmusić kogoś do czegoś, do czego nie chce. Nie potrafię postawić siebie na pierwszym miejscu, żeby unieszczęśliwić moimi nakazami drugą osobę.

O dobrych momentach nie zapominam, mam je w sercu, zdarzały się też dość często, ale chciałam mieć coś tylko naszego, coś więcej. Jak zwykle za dużo chciałam.

Jestem żałosna.