Urlop, wolne, zwał jak zwał....


03 kwietnia 2019, 13:07

Mieliśmy jechać w majówkę na tygodniowy urlop w Bieszczady.
Mieliśmy się nacieszyć sobą. Tak miało być.
Wieczorem miał być festiwal zew się budzi, koncerty, piwko, dobra atmosfera.... No to zew się obudził i z planów wyszło nic. Został smutek.

W pracy mam ciągłe problemy z otrzymaniem urlopu. Wnioskowałam o niego w lutym, szef się do końca nie zgodził, ale wykreśliłam się już z grafiku, że mnie nie będzie, zaraz po tym jak z nim rozmawiałam.
Tak bardzo się cieszyłam. Skakałam jak mała piłeczka z radości, że pobędziemy że sobą chodź przez tak krótki czas. Każdy w pracy pytał o plany na majówkowy długi weekend. Opowiadałam o koncertach, o festiwalu, o górach...wszyscy zazdrościli. Tak się cieszyłam. A teraz? A teraz mogłabym na urlop nie iść, ale będą dopytywać dlaczego skoro takie były plany. W pracy nikt nie wie co się stało. Czuję wstyd i poniżenie i jakbym miała im powiedzieć spotęgowała bym te uczucia, nie chce by ktokolwiek o tym wiedział. Nie chcę by się dowiedzieli, że jestem taką ofermą życiową, że nie potrafię przy sobie  utrzymać nawet faceta.

Siedząc dzisiaj w pracy, przed chwilą wymyśliłam, że pójdę w te moje góry sama. Pojadę autobusem 6-7 godzin jak za starych studenckich czasów, z plecakiem na plecach, nie wiem gdzie będę spała, nie wiem jeszcze którymi szlakami pójdę, nie wiem nic, ale wymyśliłam. Może tego właśnie mi potrzeba? Koncerty odpuszczę, słuchanie muzyki powoduje u mnie płacz, nawet radia nie potrafię teraz słuchać, ale w góry pójdę, może sam wysiłek i te widoki są mi potrzebne.

Boje się, nie chce iść sama, mimo tego, że Bieszczadzkie szlaki znam. Ale to chodzi o coś innego. Miałam iść z NIM, nie chce iść sama, bo boje się samotności pośród wielu ludzi, ale też nie chce iść z nikim innym, bo miał być przecież tylko ON. Samotność powoduję we mnie lęk i przeraźliwą pustkę, tęsknotę za miłością mojego życia.

A może ON też przyjedzie i przeznaczenie skieruje nas na wspólny szlak?
...marzenia...