21 kwietnia 2019, 11:31
Są święta, czas radości, powinien przynajmniej taki być. We mnie te święta potęgują smutek, tęsknotę za rodziną, za gwarem i szumem świątecznych przygotowań, za uśmiechem dzieci, za rozmowami, a przede wszystkim za nim.
Czuję się jak obdarta ze skóry. Jakby ktoś w dodatku posypał mnie solą i pokropił cytryną. Czuję ogromny ból, ból wewnątrz mnie. Jak mam wytłumaczyć to co czuje jak nie wiem czy ktoś to próbuje nawet zrozumieć, czy on to rozumie i czy chce rozumieć?
Dzisiaj mija miesiąc, a ja za nim tak potwornie tęsknię, że nie potrafię wyrazić tego nawet słowami.
Zakopałam się w łóżku, chce przespać ten dzień. Chcę przespać wieczność jeśli jego ma nie być obok mnie.
Chcę jego miłości, ciepła, dotyku, chcę jego. Chce by był dla mnie. Umrzeć z miłości….zawsze wydawało mi się, ze to bujda, że tak się nie da….ale to nie bujda, to czyta prawda, bo ja powoli umieram. Tak bardzo go potrzebuje, tak bardzo chcę żeby mnie kochał.
Nie potrafię sobie poradzić z uczuciami, z samotnością, ze smutkiem, życiem bez niego.
Kocham bezgranicznie i tęsknię bezgranicznie ....